niedziela, 19 października 2014

Judyta z antykwariatu na Szerokiej

Judyta? Portret aktorki Cléo de Mérode
zdjęcie z: www.trombinotron.com
Krakowski Kazimierz uważam za miejsce magiczne. Bywam tam tylko od czasu do czasu i wciąż wiem o nim za mało, a mimo to wiążę z kazimierskimi zaułkami niezwykłe wspomnienia, gdyż to tam po raz pierwszy poczułam oddech kultury przez ogromną część życia znanej mi jedynie z literatury (jeszcze podczas studiów zaczytywałam się powieściami Isaaka Bashevisa Singera; „Sztukmistrza z Lublina” zaliczam do arcydzieł literatury światowej, zbiór opowiadań o tytule „Krótki piątek” do ulubionych krótkich form prozatorskich, natomiast „Szatana w Goraju” wertuję co jakiś czas i od deski do deski, łącznie z przypisami i słowniczkiem).

środa, 15 października 2014

O połykaniu nożyczek, grafofonie i histerii - część II

Oto mój subiektywny i nieco przypadkowy przegląd skojarzeń z dziewiętnastym stuleciem (ciąg dalszy).



L jak LWÓW
Jak o Lwowie pisano na przełomie XIX i XX wieku? Różnie. Współczesny sentyment Polaków do tego miasta wynika zapewne z jego historii, ale także z magii miejsca, swoistego genius loci. Ciekawe jednak, że w tekstach sprzed stu lat znajdowałam głównie jego krytykę. Choćby taką: „Z wejrzenia miasto brzydkie, w stylu wiedeńskim, szablonowe. Bez twarzy i wyrazu. Chociaż są ludzie, którzy twierdzą inaczej”. Ja należę właśnie do tych, którzy twierdzą inaczej, czego dowód daję w powieści „Niepokorne. Klara”, gdzie będzie o Lwowie, choć nie tak dużo, jak planowałam początkowo.