sobota, 11 czerwca 2016

Malarz snów – Tadeusz Makowski (1882-1932)

Tadeusz Makowski, Dwoje dzieci z psem, ok. 1932 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Nazywany jest malarzem bez biografii, bo w jego życiu, bez reszty podporządkowanym sztuce, trudno o skandale, spektakularne zwroty, artystyczne prowokacje. To, co po nim zostało, świadczy o pasji i konsekwencji w dążeniu do stworzenia niepowtarzalnego stylu. O jego obrazach Roger Brielle napisał, że są „naładowane magią”[1], a André Salmon nazwał go „realizatorem snów”[2]. Przyjaciele bez wyjątku przypisywali mu łagodność, skromność, nieśmiałość, uprzedzającą grzeczność, serdeczność, pracowitość i wszechstronność, bo oprócz talentu malarskiego miał lekkie pióro i czuły muzyczny słuch. Zanim zdobył uznanie i stanął u progu prawdziwej sławy, żył w nędzy, co akceptował z pokorą artysty, który w imię sztuki gotów jest znieść każdą niedogodność. Podczas studiów w Krakowie „mieszkał samotnie i niesłychanie ubogo. Razu pewnego przez dłuższy czas nie pojawił się w zwykłym środowisku. Okazało się, że zachorował. Leżał w łóżku w nieopalonym pokoju, nakryty wszelkimi nadającymi się do tego rzeczami, na które – dla uszczelnienia – zwalono (…) sporą ilość blejtramów”[3]. Równie biednie żyło mu się w Paryżu i podczas letnich miesięcy w Bretanii, gdzie żywił się ziemniakami i zsiadłym mlekiem albo mlekiem i chlebem, bo nie było go stać na nic więcej. Właściciel Maliny, ukochanego psa, którego śmierć szczerze opłakiwał. Syn kolejarza, zdobywca dyplomu i srebrnego medalu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 1909 roku, uczeń Józefa Mehoffera i Jana Stanisławskiego. Tadeusz Makowski.

Szkicownik w lnianym płótnie
Tadeusz Makowski, Autoportret z paletą i ptaszkiem,
ok. 1919;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
We wspomnieniach znajomych i przyjaciół zachował się jego portret. Był mężczyzną wątłej budowy ciała, bardzo szczupłym, o wychudzonych policzkach, bladym. W Krakowie „chodził w pelerynie i kapeluszu z dużym rondem (…). Używał szkicowników oprawnych w lniane płótno, z krakowską wstążką, tak bardzo modnych w czasach młodopolskich”[4]. We Francji widywano go w berecie, z fajką w ustach, „nieco powolnego w ruchach i słowach, nie przez nonszalancję, lecz z racji skupionej uwagi i jakiegoś zamyślenia”[5]. W Paryżu szukał wytrwale własnego miejsca i wśród malarzy początku XX wieku, i wśród polskich emigrantów. Znakiem owych poszukiwań była jego przynależność do awangardowych grup artystycznych skupiających twórców o podobnych ambicjach. Mimo to Makowskiego uważano za samotnika.

Zanim znalazł idealną pracownię, mieszkał na ulicy Huyghens. Na tę wymarzoną trafił dopiero wiosną 1914 roku, po pięciu latach na obczyźnie. Była to „obszerna, przerobiona ze strychu pracownia na najwyższym piętrze w trzypiętrowym domu, stojącym w głębi podwórza pod numerem trzecim przy ulicy Vercingétorix w XIV dzielnicy Paryża”[6]. Ogrzewana tylko żelaznym piecykiem, zimą była tak zimna, że Makowski zwykł malować w płaszczu, zgrabiałymi rękami. Aby było mu cieplej, z dykty, tektury i desek zbudował prowizoryczny szałas, do którego wstawił łóżko. Tam sypiał.

Latarnia morska migocze i znika
Tadeusz Makowski, Zagroda w Keranquernat, 1917 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Na początku XX wieku w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zapanowała moda na malowanie w plenerze. Jan Stanisławski, wybitny kolorysta, zwolennik impresjonizmu, zabierał wybranych studentów, w tym Tadeusza Makowskiego, w Tatry. Spędzali tam „co najmniej dwa miesiące w znanym wówczas hotelu Sieczki, starego gazdy zakopiańskiego. Po całodziennej pracy na śniegu i mrozie schodzili się wszyscy w sali jadalnej i przy samowarze zaczynały się dyskusje o sztuce”[7]. Gośćmi hotelu bywali też Stanisław Witkiewicz, Jan Kasprowicz i Władysław Ślewiński, i to w tym gronie wykiełkowało przywiązanie Makowskiego do kultury ludowej i natury. W przyszłości będzie więc uciekał z Paryża na prowincję, do Bretanii i Owernii, do zagubionych w malowniczych pejzażach wiosek i wynajmowanych od prostych chłopów pokoików. W plenerze malowanie szło mu lepiej niż w mieście, bo z natury i wsi czerpał inspirację. W 1915 roku o pobycie w Bretanii napisał: „Pokój mam z widokiem na morze i wyspę. Latarnia morska migocze i znika (…). Chłopi, u których mieszkam, bardzo są poczciwi. Wieczorem schodzę do nich na pogawędkę. Lubię siadywać przed wielkim kominem koło ognia z nimi”[8]. W 1927 roku zatrzymał się pod Paryżem: „Cicha, spokojna wieś. Wieczór. Rożek księżyca wysuwa się zza chmury – złotawy (…). Ludzie coś mówią, poprzez ogród słychać głosy. Kolejka syczy w oddali, powoli noc zapada. Dzień wypoczynku. Poszedłem potem wzdłuż lasu. Tam na końcu stare wierzby moczą się nad wodą”[9].

Unikam silnych barw, bo wrzeszczą
Tadeusz Makowski, Zima, ok. 1918;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
To, co uważał za istotną cechę swojego malarstwa, ujął następująco: „Unikam silnych barw, bo wrzeszczą – wolę przytłumione piano. Duszy mej odpowiadają anemiczne, biedne dzieci, zwiędłe kwiaty lub dyskretne w kolorze, wolę łagodne światło szarych dni niż gwałtowne kontrasty słońca”[10]. Wiadomo, że zanim wypracował własny styl, tworzył pod wpływem modnych na początku XX wieku kierunków w malarstwie. Wszystkie one, a więc impresjonizm, kubizm, abstrakcjonizm i prymitywizm, posłużyły do stworzenia jego palety barw i jego sposobu malowania światła oraz brył. Jednak moim zdaniem ciekawsze są inspiracje Makowskiego twórczością niektórych malarzy: Caravaggia, Bruegla, Wyspiańskiego, Modiglianiego, Rousseau, Wojtkiewicza.

dla porównania z obrazem Tadeusza Makowskiego Zima:
Peter Bruegel,  Myśliwi na śniegu, 1569 r.;
źródło: 
pl.wikipedia.org

Maski
Tadeusz Makowski, Maskarada, 1928 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Z teatrzykiem kukiełkowym, maskaradą i scenografią teatralną Tadeusz Makowski miał do czynienia jeszcze podczas studiów w Krakowie. Współpracował wówczas z Zielonym Balonikiem, projektował lalki do szopek krakowskich, w jego szkicowniku z tamtych czasów zachowały się rysunki przedstawiające dziecięce kostiumy teatralne i studia scenograficzne do nieznanych baśni. Miał podobno dar wymyślania kostiumu na zawołanie. Kiedy na przykład pojawił się w Paryżu na balu kostiumowym bez przebrania, bez wysiłku go zaimprowizował. „Przyprawiając sobie wąsy z waty oraz nakładając papierowy nos i czapkę, wystąpił jako «dziadek» ze swoich obrazów. Zachwycił wszystkich tym kostiumem”[11]. Podczas pierwszej wojny światowej współpracował z polską pracownią lalek (jako Polak spod zaboru austriackiego, a więc z austriackim paszportem, nie brał udziału w walkach, musiał nawet na jakiś czas opuścić Paryż). Makowski robił tam lalki, malował na szkle ludowe motywy, wykonywał drzeworyty, projektował papier listowny, zdobił pudełka i skrzyneczki, aby przetrwać czas, gdy z powodu działań wojennych mało kto interesował się sztuką. Doświadczenia te przyczyniły się zapewne do obecności w malarstwie artysty motywów maski, teatru, lalki, karnawału.

Tadeusz Makowski, Teatr dziecięcy, 1931 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Z perspektywy czasu widać, że maski na obrazach Tadeusza Makowskiego przeszły swoistą metamorfozę. Z małych, obejmujących jedynie oczy i nos, stały się z czasem tak duże, że zasłaniały twarz. Były to „maski o białych przenikliwych oczach w kształcie kwadratów i olbrzymich wydłużonych nosach w formie drapieżnych szablowatych dziobów. Tym człeko-ptakom [Makowski] każe się ubierać w luźne białe opończe z ogromnymi kapiszonami lub w nadmiernie wydłużone spiczaste czapki”[12]. Paradoksalne, że maska na obrazach artysty stała się metaforą tego, co ludzkie: radości, smutku, zdziwienia, naiwności, czasem nieporadności.

Jazz
Tadeusz Makowski, Jazz, 1919 r.;
źródło:
 www.pinakoteka.zascianek.pl
Makowski grywał na skrzypcach i na gitarze, podczas jego pierwszej indywidualnej wystawy w galerii Berty Weill w 1927 roku grano utwory Beethovena, w jego pracowni od czasu do czasu ćwiczyli przyjaciele muzycy. Zapewne dlatego tak często malował muzykantów, koncerty i instrumenty muzyczne. Słynna „Kapela dziecięca” (1922 r.) przedstawia dzieci improwizujące koncert przed wiejską oberżą, a „Jazz” (1929 r.) – zespół murzyński „w rytmie szalonej, egzotycznej melodii, którą właśnie z całym zapamiętaniem wykonuje. Smukłe geometryczne formy ciała o wydłużonych kończynach-dźwigniach, porwane euforią perkusji i jazzowych instrumentów, wykonują w jej takt obłąkany taniec”[13]. Obraz ten zaliczam do moich ulubionych; przywodzi mi na myśl scenę z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, gdy podczas balu u szatana gościom z zaświatów przygrywa orkiestra, małpi jazz. W obu przypadkach wyczuwalna jest groteska, cudowna, dziwaczna deformacja; dzięki temu mamy wrażenie egzotyki, dzikości, wręcz diaboliczności muzycznego rytmu.

Rzeźbiarz sabotów
Tadeusz Makowski, Szewc, 1930 r.;
źródło: 
wolnelektury.pl/
„Namalowałem starego rzeźbiarza sabotów. Siedzi w pracowni otoczony owocami swej pracy”[14] – tak dwa lata przed śmiercią Tadeusz Makowski napisał o „Szewcu”. Obraz, który zapoczątkował serię prezentującą typy ludzkie, zawodowe i charakterologiczne, jest niezwykły z powodu kolorystyki, połączenia błękitu i ugru ze świetlistą, jakby perłową, niebieskawosrebrną barwą. Sylwetkę szewca obwiedziono mocnym konturem, wpadające przez okno światło rozprasza się w pracowni na sprzętach i siwej głowie. Saboty wiszące na drutach rozciągniętych wzdłuż ścian przypominają nuty na pięciolinii[15]. Starzec budzi sympatię i zaufanie – mimo dziwnego, ogromnego oka, którym na nas łypie.

Tadeusz Makowski, Skąpiec, 1932 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Ten i pozostałe obrazy z serii, czyli „Strzelec”, „Rybak”, „Piekarz” i „Skąpiec”, sięgają sposobem ukazania postaci do komedii Moliera, malarstwa Boscha i piętnujących ludzkie słabości ludowych moralitetów. Makowski był z nich zadowolony, rzecz w sumie niecodzienna u artysty, który zwykł mawiać, że namalowane w przeszłości obrazy spalił, tak rzadko uważał je za dobre. Właśnie w owych portretach, będących syntezą wszelkich artystycznych poszukiwań, zbiegły się elementy impresjonizmu, kubizmu i realizmu. Powstał nowy, typowy dla Makowskiego styl.

Tajemnica
Tadeusz Makowski, Kapela dziecięca, 1922 r.;
źródło: 
www.pinakoteka.zascianek.pl
Tadeusz Makowski był mistrzem budowania nastroju poprzez światło i kolor. Wybierał proste, niemal naiwne tematy: wiejskie podwórka, zabawy dzieci, zwierzęta, pejzaże, kwiaty, skupiając się na ich formie. Kiedy pytano go, dlaczego maluje wyłącznie biedne dzieci, odpowiadał, że innych nie poznał. Krytycy sztuki zauważyli, że umiał spojrzeć na dziecko jego oczami – i jak ono widział świat nieco na opak, o zaburzonych proporcjach, często bez perspektywy. Sam był „dla wszystkich, którzy go znali – wielką tajemnicą, jakby świątynią, której progu nie wolno przestąpić niewtajemniczonym”[16]. Podobno wtajemniczonych nie było.

Malarstwo Tadeusza Makowskiego - przegląd:






[1] Władysława Jaworska, Tadeusz Makowski. Życie i twórczość, Wrocław 1964, s. 244.
[2] Tamże, s. 244.
[3] Cezary Popławski, malarz  [w:] Władysława Jaworska, Tadeusz Makowski. Życie i twórczość, Wrocław 1964, s. 32.
[4] Wojciech Jastrzębowski, malarz [w:] Władysława Jaworska, Tadeusz Makowski. Życie i twórczość, Wrocław 1964, s. 35.
[5] Clotilde Cariou [w:] Władysława Jaworska, Tadeusz Makowski. Życie i twórczość, Wrocław 1964, s. 111.
[6] Tamże, s. 81.
[7] Tamże, S. 72.
[8] Tamże, s. 92.
[9]  Tamże, s. 185.
[10] Tamże, s. 190.
[11] Tamże, s. 240.
[12] Tamże, s. 241.
[13] Tamże, s. 268.
[14] Tamże, s. 274.
[15] Tamże, s. 276.
[16] Tamże, s. 293.

13 komentarzy:

  1. Malarz snów...To mój ulubiony, obok Wyspiańskiego, polski malarz. Malarz snów, dla mnie na zawsze związany z muzyką. I dzieciństwem. Miałam nauczycielkę z muzyki w podstawówce, która była typem gawędziarza w stylu Bogusława Kaczyńskiego, która otwarła nam świat do muzyki. Jej płytoteka niemal w całości była oprawiona w okładki, na których znajdowały się reprodukcje Makowskiego. Oczywiście był "Jazz" i "Kapela dziecięca", ale były też mniej oczywiste obrazy jak "Jaskółki", czy "Szewc". Zastanawiałam się skąd te dwa obrazy na okładkach płyt? I doszłam do wniosku, że buty u szewca czy jaskółki przypominają nuty. Albo przedstawiają rytm w muzyce. I tak - Makowski już na zawsze związał się z pięknymi opowieściami, które nauczycielka ilustrowała muzyką:) Dziękuję Ci za tę podróż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam te okładki do lśniących, czarnych płyt z winylu. Pisząc post, miałam je ciągle przed oczami, bo w mojej szkole podstawowej też była muzyka z prawdziwego zdarzenia, z kolekcją płyt, graniem na instrumentach itp. ;-) Rytm jest u Makowskiego ważnym elementem kompozycji obrazów. Miał też zwyczaj malować, słuchając muzykowania przyjaciół, którzy odwiedzali go w pracowni. :-)

      Usuń
    2. W takim razie - mamy podobne wspomnienia:)

      Usuń
  2. Pierwotnie miałam pisać o Makowskim pracę na licencjacie, ale zrezygnowałam na rzecz ukochanego impresjonizmu ;) pozdrawiam
    http://reading-mylove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oba tematy są wdzięczne. Ale - pisanie o Makowskim mogłoby być w jakimś stopniu pisaniem o impresjonistach. :-)

      Usuń
  3. A ja jego malarstwa nie lubię.
    Dlaczego? Bo w moje szarej, podłej podstawówce, w szare, podłe dni, w które naszą klasę oświetlało mdłe, żółtawe światło brudnych żarówek w jeszcze brudniejszych kloszach, wodząc wzrokiem po ścianach natknąć się można było tylko na zarysowania i dwa obrazki, które potem okazały się być wyblakłymi reprodukcjami Makowskiego. Uch. To nie jest tak, że to co malował, było brzydkie. Wręcz przeciwnie. To to uwarunkowanie, niczym tortury Alexa z "Mechanicznej pomarańczy"...
    Siostra moja będąc historykiem sztuki także Makowskiego lubi i próbowała mi jego postać jakoś ocieplić pokazując inne jego obrazy. Nie pomogło :(
    Jeśli zaś chodzi o jego "brak biografii", to jest on dla mnie takim anachoretą malarskim, jakby żywcem przeniesiony z egipskiej pustyni pierwszych wieków chrześcijaństwa w absyntowy zgiełk Paryża. Tu go rozumiem i budzi moją sympatię. Ale weźcie tego "Szewca" schowcie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję takiej podstawówki. Mam podobne skojarzenia z Wyspiańskim, pamiętam z innej szkoły, na wyższym poziomie edukacji, wyblakłe reprodukcje jego portretów dzieci. Mimo to bardzo go lubię. ;-) A Makowski, moim zdaniem, nie przystawał do żadnej epoki. Mnie zaimponował, bo gdy się prześledzi jego nieatrakcyjną dla poszukiwaczy sensacji biografię, widać wyraźnie, że był tytanem pracy, miał jasny cel, wiedział, czego chce jako artysta. I choć nie podobają mi się jego wczesne obrazy, cenię te późniejsze, namalowane zaledwie kilka lat przed śmiercią. Nie jestem historykiem sztuki; wystarczy mi oryginalne albo pokrewne z moim, przynajmniej w jakimś stopniu, postrzeganie świata. U Makowskiego widzę moje ulubione kolory i groteskę, za którą przepadam. :-) I lubię "Szewca". :-) Wszystko jest kwestią naszych doświadczeń, typu wrażliwości i gustu. Ale rozumiem Twoją niechęć. Też mam malarskie antypatie. ;-)

      Usuń
  4. Miło było odbyć taką małą artystyczną podróż po twórczości Makowskiego. Fajnie, gdyż pomimo mojej wielkiej miłości do malarstwa mam coraz mniej czasu na zgłębianie zainteresowań w tym temacie.
    Świetny wpis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, oprócz literatury, pasjonuję się malarstwem. Serdecznie pozdrawiam. :-)

      Usuń
  5. O tak, ja również wolę ,,przytłumione piano''.......... Piękne to spotkanie z panem Tadeuszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite te jego określenia. :-) "Przytłumione piano", "kolory wrzeszczą"... :-)

      Usuń
  6. Z wielka przyjemnoscia przeczytalam Pani wpis i jakze malo wiedzialam o Makowskim. Kilka obrazow znajomych, wiedzialam, ze byl taki malarz, ale niewiele wiedzialam. Ciesze sie, ze poglebilam swoja wiedze dzieki Pani. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, drogi Czytelniku, gdy podzielisz się refleksjami o moich tekstach. :-)